Listopad 2011
Marek Wakarecy zginął 7 listopada 2011 roku w wypadku samochodowym w Toruniu, w którym uczestniczył jako pasażer samochodu.
Wieść o Jego tragicznej śmierci przyjęliśmy wszyscy jako szokującą, ogromną i niesprawiedliwą stratę. Nawet teraz, kilka tygodni po tym zdarzeniu trudno jest nam opisać jak wielkim bólem jest Jego śmierć, nie tylko dla żony i córek, ale także dla wielu Jego przyjaciół, znajomych i kolegów z pracy.
Marek przez cały czas małżeństwa był oddanym partnerem i mężem. Był zaangażowany we wszystkie dziedziny życia domowego, poczynając od codziennego gotowania obiadów, zakupów, zajmowania się domowymi naprawami, remontami. Był cierpliwą i kochającą osobą, która umiała wnieść spokój i humor do spraw domowych. Stanowił opokę dnia codziennego zajmując się finansami rodziny, opieką nad zwierzętami domowymi, działką, podtrzymywaniem więzi rodzinnych. Był zawsze chętny do pomocy nie tylko wobec najbliższej rodziny, ale także tej dalszej pomagając w sprawach ogrodowych, komputerowych, muzycznych, organizacyjnych. Był po prostu dobrym, życzliwym dla wszystkich, Człowiekiem.
Był także zaangażowanym ojcem. Poprzez całe życie córek - Kasi i Ani wykazywał się wsparciem i zrozumieniem, pomagając, wspierając, doradzając im podczas codziennych wyborów. Wierzył, że są one w stanie osiągnąć to, co sobie wymarzyły i wspierał je w dążeniu do tych celów. Zawsze chętnie służył pomocą i radą, w takich codziennych sprawach jak praca, po większe cele jak plany na przyszłość.
W ostatnich miesiącach był najszczęśliwszym i najlepszym dziadkiem dla swojej pierwszej wnuczki Zuzanki. Marek uwielbiał spędzać z nią czas, przekazująć wiedzę o świecie (drzewach, ptakach i roślinach), czytając książki i wierszyki, ucząc podstaw języka angielskiego, ale przede wszystkim wprowadzając ją w świat muzyki poprzez naukę-zabawę gry na instrumentach (codzienne zabawy przy pianinie, cymbałkach, granie na tamburinie i uczeniu rytmu, śpiewanie i zabawę dżwiękami).
Wraz ze stratą Marka, Jadwiga - żona straciła oparcie w mężu, partnerze i nabliższym i najlepszym przyjacielu. Po 36 wspólnych latach małżeństwa, kiedy razem planowali kolejne lata, kolejne podróże i codzienne życie, wydaje się być niemożliwym życie dzień po dniu bez Niego.