Kategoria:
Znak zodiaku: Żona twierdzi, że typowy Baran.
Stan cywilny: Żonaty, prawie trzydzieści lat, z Jadwigą. Mamy już dorosłe, żyjące własnym życiem, córki: Katarzynę i Annę. Po domu biega duży owczarek alzacki Pirat i czarna kotka Missus.
Hobby: Najlepiej wypoczywam pracując na działce. Latem pływam turystycznie kajakiem.
Wady: Barany niechętnie mówią o swoich wadach. Podstawową wadą jest chyba zbytnia impulsywność w kontaktach z ludźmi.
Zalety: Z biegiem czasu jestem coraz bardziej pracowity. Do niedawna, traktowałem pracę i wszystkie zajęcia jako przerwę w odpoczynku, żyłem od wakacji do wakacji.Obecnie praca mnie pochłania bez reszty.
W domu: Urodziłem się w domu dziadka na Chełmińskiej 6 tuż przy toruńskim rynku. Później mieszkaliśmy na Wrzosach, żeby powrócić do śródmieścia. Chodziłem do sześciu szkół podstawowych, z tym że trzy były w tej samej lokalizacji, tylko zmieniały nazwy. Moi trzej bracia uczyli się gry na fortepianie, ja na skrzypcach. We wczesnej młodości marzyłem żeby zostać strażakiem lub policjantem. Wtedy, w soboty, chętnie słuchaliśmy radiowej audycji "Wędrówki muzyczne po kraju". Można było posłuchać pięknych, melodyjnych, polskich piosenek jak: "Cicha woda" czy "A mnie jest szkoda lata" które do dziś śpiewamy z gitarą przy ognisku.
W średniej szkole: W Liceum Ogólnokształcącym nr IV w Toruniu tworzyliśmy bardzo zgraną klasę, spotykającą się regularnie do dziś. Nie miałem żadnych problemów z nauką, choć wiele czasu pochłaniała mi gra w orkiestrze zespołu Młody Toruń, naszym kwartecie smyczkowym a także uprawianiem żeglarstwa w toruńskim AZS.
Dokonaliśmy nawet pierwszych nagrań kwartetu smyczkowego w muzycznym studiu Polskiego Radia przy ulicy św. Katarzyny.
Studia: Może to nie zabrzmi poważnie, ale pod koniec szkoły średniej zorientowałem się, że najmniej czasu zabierają studia matematyczne. Powiem szczerze, na matematykę poszedłem z lenistwa. W wolnym czasie bardzo aktywnie działałem w kulturalnym ruchu studenckim. Zakładałem chór uniwersytecki, organizowałem orkiestrę kameralną składającą się z muzyków średowiska toruńskiego, zaangażowałem się w ruch Pro Musica, grałem w orkiestrze Młodego Torunia i żeglowałem.
Głównie fascynowała mnie muzyka klasyczna, ale także lubiłem atmosferę klubowych koncertów jazzowych.
Przez pewien czas w naszej klasie liceum uczył się znakomity muzyk jazzowy, multiinstrumentalista - HENRYK ŁYSIAK.
Jestem dumny: Cieszę się, że udało nam się z żoną, wychować dwie córki na - naszym zdaniem - przyzwoitych - dobrych ludzi. To, że zostałem szefem orkiestry, to kompletny przypadek. Grałem przez kilkanaście lat na altówce dzieląc moje granie z pracą w Instytucie Maszyn Matematycznych, bo jestem tym matematykiem od komputerów. Moja czasowa, dziesięcioletnia przygoda na stanowisku dyrektora naczelnego orkiestry na pewno daje osobistą satysfakcję, a to, że orkiestra się stale rozwija i jest szansa, że lada moment będzie to mała orkiestra symfoniczna, to na pewno jest dumą wszystkich mieszkańców Torunia.
Piosenka kabaretowa: Kiedyś w samochodzie woziłem nagrania kabaretu TEY. Teraz jeżdżę po mieście rowerem bez odtwarzacza. Pamiętam wyprawy z małżonką do Poznania na kolejne programy kabaretu ZENONA LASKOWIKA. Ostatnio bardzo lubię słuchać piosenek KRZYSZTOFA DAUKSZEWICZA, wielkiej osobowości polskiego kabaretu.
Dedykacje: Mojej najbliższej osobie, małżonce, która mimo, że nie posiada muzycznego wykształcenia jest na pewno ciekawym krytykiem poczynań moich i orkiestry, dedykuję "Humoreskę" Antonina Dworzaka w wykonaniu Toruńskiej Orkiestry Kameralnej.
/Tekst skopiowany ze strony Polskie Radio PiK http://www.radiopik.pl/go.php/audycje/zwierzenia_przy_muzyce/archiwum/ar...